CZASEM LEPIEJ NAJZWYCZAJNIEJ
W ŚWIECIE ZAPOMNIEĆ.
W ŚWIECIE ZAPOMNIEĆ.
W domu państwa Pevensie, w dość pochmurnym ostatnimi czasy Londynie, na jednym z foteli siedziała Zuzanna. Długie, brązowe włosy co chwila odgarniała za uszy, starając się panować nad nerwami. Rozglądała się po pokoju, szukając przedmiotu do zawieszenia na nim wzroku i starała się uporządkować własne myślami. Oczekiwała na przyjazd swojego rodzeństwa do domu i wcale nie była z tego powodu zadowolona.
Od jej wyjazdu z Ameryki minęły ledwo dwa tygodnie spędzone na wielkim statku pasażerskim. Kiedy tylko przekroczyła próg domu, rodzice oznajmili jej, że jadą na stację kolejową, by odebrać Łucję i Edmunda, którzy wracali od ciotki i wujka Scrubbów. Doskonale znając nastawienie wujostwa do swojej rodziny, Zuzanna nie spodziewała się miłych słów na temat tak spędzonych wakacji. A najbardziej na świecie się bała, że temat zboczy na niebezpieczne tory i po raz kolejny tego dnia zatopi się w o wiele zbyt bolesnych wspomnieniach.
Głośne kroki na ganku zaalarmowały ją o przybyciu domowników. Zuzanna odetchnęła głęboko, uniosła się z fotela i już sekundę później usłyszała pełen entuzjazmu krzyk:
— Zuza!
Łucja, młodsza siostra Zuzanny, ruszyła z szerokim uśmiechem w stronę siostry i rzuciła się jej na szyję. Przez chwilę ściskała starszą z panien Pevensie tak mocno, że tamta nie potrafiła złapać oddechu.
— Łusiu, daj jej odetchnąć. — Od strony drzwi rozległ się pełen rozbawienia głos. Zuzanna uniosła się, uwolniona z ramion Łucji, i uśmiechnęła słabo do brata.
— Dobrze was znowu widzieć — powiedziała nieco oficjalnym tonem, chociaż każda cząsteczka jej ciała chciała uciec jak najdalej. Zbyt mocno kojarzyli jej się z miejscem, o którym za wszelką cenę starała się zapomnieć, by mogła na nich patrzeć bez dokuczliwego bólu w sercu.
Edmund chyba nie dostrzegł niczego dziwnego w jej zachowaniu, bo rozejrzał się po pokoju i zmarszczył delikatnie brwi.
— Piotra jeszcze nie ma? — spytał, zwracając się prosto do Zuzanny. Zanim zdążyła ona odpowiedzieć, wyprzedziła ją Łucja, która z entuzjazmem rzuciła się w stronę drzwi.
— Piotrek!
Zuzanna z zaciśniętą na materialne bluzki dłonią przyglądała się, jak Łucja niemal zwaliła Piotra z nóg i poczuła zazdrość i złość jednocześnie. Ona nie potrafiła zachowywać się tak beztrosko, nie po tym wszystkim, co jej się przydarzyło.
Nie po tym, jak jej serce zostało boleśnie zmiażdżone.
Piotr odsunął od siebie Łucję i przyjrzał się jej uważnie. Zuzanna doskonale go rozumiała, gdy zobaczyła szczere zdziwienie w jego oczach. Sama nie mogła się nadziwić, że w przeciągu niecałych dwóch miesięcy jej młodsza siostra zmieniła się diametralnie. W niczym nie przypominała już tej małej dziewczynki, która wraz z Edmundem stała na peronie i czekała na pociąg, który miał ją zabrać do wujostwa. Twarz jej wydoroślała, sylwetka delikatnie zaczęła kształtować, a niegdyś proste włosy teraz opadały na ramiona delikatnymi falami. Jedynie wieczne wesołe oczy wydawały się być na pierwszy rzut oka takie same, lecz im dłużej Zuzanna się w nie wpatrywała, tym więcej smutku w nich odnajdywała.
To ją przerażało.
Szybko odwróciła wzrok i utkwiła go w Edmundzie. Jej brat, na szczęście, w niczym się nie zmienił, nie licząc paru dodatkowych centymetrów wzrostu, których mu przybyło.
— Milo spędziliście wakacje? — spytała Edmunda, by jakoś usprawiedliwić swoje uważne spojrzenie. Tamten, ku jej zdziwieniu, uśmiechnął się szeroko, ale w jego oczach, tak samo jak w oczach Łucji, Zuzanna dostrzegła smutek. Co się stało?, miała ochotę zapytać, ale w porę ugryzła się w język. Chyba wolała tego nie wiedzieć.
— Nadzwyczaj miło — powiedział Edmund swobodnie, szybko zerkając w stronę Łucji, która była w trakcie zasypywania Piotra pytaniami na temat jego wakacji u znajomego profesora Kirke'a. — Uwierz mi, sama nie poznałabyś Eustachego, zmienił się niesamowicie.
Łucja też, chciała powiedzieć Zuzanna, ale po rak kolejny tego dnia się powstrzymała. Zamiast tego uniosła delikatnie brwi, jakby w niedowierzaniu.
— Eustachy? Zmienił się? Chyba mówimy o dwóch różnych osobach.
Edmund uśmiechnął się delikatnie i już otworzył usta, by coś odpowiedzieć, ale uprzedził go Piotr.
— Zuzanno.
Zuzanna delikatnie się wzdrygnęła, słysząc ten chłodny ton i niechętnie odwróciła w stronę starszego brata. Chciała powiedzieć, że się zmienił, że wyglądał na całkiem inną osobę, ale wtedy okłamałaby samą siebie. Piotr wpatrywał się w nią tymi samymi oczami, wciąż był tak samo irytujący i przystojny (chociaż nie powiedziałaby tego na głos). Patrząc na niego, mimowolnie przypomniała sobie wydarzenia z ostatniego roku.
Znów stali na peronie. Czerwony pociąg wtoczył się powoli na peron, a gdy stanął, drzwi się otworzyły. Rodzeństwo popatrzyło na siebie, nie do końca wiedząc, jak się zachować, gdy jakiś chłopak w okularach zawołał do Zuzanny:
— Hej, Wandziu, wsiadasz?
Piotr nieznacznie uniósł brwi i spojrzał na Zuzannę zaskoczony. Tamta wzruszyła tylko delikatnie ramionami.
— Nie pytaj — powiedziała, sięgnęła po swoje torby i jako pierwsza wsiadła do pociągu. Za nią podążyła reszta rodzeństwa, a gdy drzwi pojazdu się zamknęły, Edmund spojrzał na nich z delikatnym uśmiechem.
— Możemy się wrócić? — spytał. — Zostawiłem w Narnii latarkę.
Cała czwórka zaśmiała się głośno i beztrosko, nie podejrzewając nawet, że kolejne miesiące miały zmienić ich życie w koszmar.
Zaledwie po miesiącu Łucja na każdym kroku wspominała Narnię i z rozmarzeniem mówiła o powrocie do magicznego świata. Edmund coraz częściej dawał się wyprowadzić z równowagi i uczestniczył w bójkach, gdyż brakowało mu prawdziwych pojedynków. Piotr coraz bardziej zagłębiał się podręczniki, oddalając się od rodziny i pochłaniając cały czas nauce. Za to Zuzanna...
Zuzanna przestała przypominać tę starą wersję siebie, którą fascynował świat i która z radością zdobywała wiedzę. Niegdyś spędzała czas w samotności, wspominając chwile, w których chadzała z koroną na głowie i była kimś, ale po drugim powrocie wszystko uległo zmianie.
Już nigdy miała nie wrócić do Narnii.
A jej serce rozpadło się na tysiące kawałeczków.
Stała się jedną z tych popularnych dziewczyn, które otaczały się wianuszkiem przyjaciółek i jeszcze większą ilością adoratorów. Bywała na wszystkich balach, które organizowano, uczestniczyła w każdym ważnym szkolnym wydarzeniu. Całymi dniami chichotała i flirtowała z mijanymi kolegami z Hendon House, szkoły dla chłopców, do której uczęszczali Piotr z Edmundem. Ona i Łucja znajdowały się w specjalnej placówce dla dziewcząt, św. Finbarze, znajdującej się po drugiej stronie ulicy, na której stał również Hendon House.
Ciągłe bieganie po niewielkim mieście i chodzenie na randki pomagało jej zapomnieć o bólu, który odczuwała nieustannie od czasu opuszczenia Narnii. Uśmiechała się do zalotników, pozwalała całować się w policzek, czasem w usta, ale za każdym razem miała świadomość, że stała przed złą osobą. I chociaż nigdy nie przyznałaby się do tego przed rodzeństwem, tęskniła za Kaspianem. Kaspianem, który może i nie był jej pierwszą miłością, gdyż przed nim spotkała uroczego Stefana, z którym przez jakiś czas się spotykała, ale z pewnością największą.
Westchnęła delikatnie, odsuwając od siebie myśli na temat przeszłości i spojrzała na Piotra równie chłodno, co on na nią. Napięcie między nimi było namacalne, a wszystko przez jedną, katastrofalną w skutkach kłótnię.
Chciała zapomnieć. Pragnęła tego równie mocno, co powrotu do Narnii i Kaspiana, kolejnego spotkania z nim i wszystkimi swoimi przyjaciółmi, lecz wiedziała, że to drugie niemożliwe było do spełnienia. Z tego powodu postanowiła spalić wszystko, co mogło kojarzyć jej się z Narnią. Wszystkie notatki na temat krainy, które kiedyś sporządziła, wylądowały w kominku, wraz z misternie wykonanym portretem pana Tumnusa. Drugi egzemplarz był w posiadaniu Łucji i Zuzanna nie była zdolna do zniszczenia i jego.
Z pustką w sercu wpatrywała się w trawiące kartki płomienie, kiedy przyszedł moment na pozbycie się ostatniej rzeczy, którą przywiozła z tamtego świata. Była to niewielka drewniana figurka, przedstawiająca dziewczynę strzelającą z łuku. Prezent ofiarował jej Kaspian, tuż po wygranej bitwie z Telmarami. Od tamtego czasu figurka stała się wszystkim, co łączyło ją z przeszłością i każdego dnia boleśnie przypominało o tym, co Zuzanna utraciła.
Kiedy miała już wrzucić podarek do ognia, do pokoju wkroczył nie kto inny, jak sam Piotr. Przez chwilę przyglądał jej się ze zdziwieniem, po czym zapytał wzburzonym głosem:
— Tego właśnie chcesz? Zapomnieć?
Chociaż doskonale panował nad wyrazem twarzy, głos zdradził wszystkie jego emocje. Zuzanna niemal czuła w powietrzu rozgoryczenie brata. Odwróciła się tylko twarzą do ognia.
— I tak nie zrozumiesz — szepnęła na tyle głośno, by ją usłyszał. Zacisnęła palce na drewnianej figurce.
— Czego nie zrozumiem? — spytał Piotr, a nie doczekawszy się odpowiedzi, powtórzył. — Czego miałbym nie zrozumieć, Zuzanno?
— Wszystkiego. — Powstrzymywała napływające do oczu łzy i z uporem wpatrywała się w tańczące płomienie.
— Zapominasz, że ja też zostawiłem tam przyjaciół.
To jedno zdanie sprawiło, że wszystkie emocje Zuzanny znalazły nagle ujście.
— No właśnie! — krzyknęła, odwracając się do niego. — Zostawiłeś przyjaciół! Wielkie mi poświęcenie, nie powiem!
Po oczach Piotra doskonale wiedziała, że go zdenerwowała, ale nie potrafiła powstrzymać własnych słów. Nagle cudze uczucia przestały mieć znaczenie, liczył się tylko ból i każda myśl, która była niczym nóż w plecy.
— I gdzie niby widzisz różnicę? — Piotr patrzył na siostrę, wzburzony, nie rozumiejąc jej zachowania ani trochę. Sam nie raz rozpaczał nad faktem, że Narnia zamknęła się dla niego i nigdy tam już nie powróci, nigdy nie ujrzy wszystkich przyjaciół, których zdobył. Miał wrażenie, że Zuzanna uznała go za bezuczuciowego władcę, którym niegdyś był i nie dopuszczała do siebie myśli, że innych również mógł boleć powrót do Anglii.
— Wszędzie! Czy przez ostatnie tygodnie choć raz zastanawiałeś się, co tak właściwie czuję? Nie, bo wielki król Piotr miał ważniejsze sprawy na głowie! No i nie zapominajmy, że zostawił w Narnii wyimaginowanych przyjaciół!
Piotr nawet się nie zorientował, że uderzył pięścią w stół, dopóki nie usłyszał wywołanego przez to huku.
— Zachowujesz się jak egoistka! A czy ty kiedykolwiek zastanawiałaś się, co czuje Łucja?! Rozmawiałaś z nią w ogóle, czy chłopcy już całkowicie opanowali twój umysł?
I chociaż Zuzanna wciąż żałowała wypowiedzianych wtedy słów, za nic nie mogła ich cofnąć.
— Nie obchodzi mnie, co czuje Łucja! — krzyknęła i za łzami w oczach wybiegła z pokoju, wcześniej upuszczając prezent od Kaspiana na podłogę. Tamtej nocy nie zmrużyła już oka, szlochając w poduszkę. Kiedy się uspokoiła, obiecała sobie, że już się więcej nie rozpłacze.
— Piotrek, kochanie, przesuń się troszkę, bo tarasujesz przejście. — Włączenie się mamy do rozmowy wyrwało Zuzannę z zamyślenia. Starsza z sióstr Pevensie zmusiła się do wygięcia ust w sztucznym uśmiechu.
— Pójdę zrobić herbatę — zaproponowała uczynnie i czym prędzej uciekła od wpatrującego się w nią Piotra, jakby obawiając się, że wszystkie jej myśli zostaną odczytane.
Trójka rodzeństwa wkroczyła do pokoju chłopców; wszyscy zaraz rozsiedli się na łóżkach i rozglądali po dawno nie widzianym wnętrzu. Siedzieli w milczeniu, czekając na Zuzannę, która po chwili zjawiła się z czterema kubkami parującej herbaty. Uśmiechnęła się delikatnie do Edmunda i Łucji, i całkowicie zignorowała Piotra, tak jakby w ogóle nie istniał. Usiadła na stojącym w kącie nieco ciasnego pokoju krześle i spojrzała wyczekująco na Łucję. Po minie siostry doskonale poznała, że tamta miała coś ważnego do powiedzenia.
— No już, Łusiu, nie trzymaj nas w niepewności — popędził Łucję ze śmiechem Piotr i zmierzwił dłonią jej włosy, za co obrzucony został nieco zniecierpliwionym spojrzeniem.
Łucja uśmiechnęła się szeroko i wyrzuciła na wydechu:
— ByliśmyznowuwNarnii!
Z twarzy Piotra zszedł szeroki uśmiech i zastąpił go pełen zdziwienia grymas, zaś Zuzanna nieznacznie pobladła. Zaraz jednak strach w jej oczach zastąpiony został chłodem, gdy patrzyła na młodsze rodzeństwo z politowaniem.
— Nadal wierzycie w te bajki? — spytała piskliwym głosem i zanim ktokolwiek zdążył jej coś odpowiedzieć, szybkim krokiem wyszła z pokoju. Łucja w milczeniu wpatrywała się w zamykające się za siostrą drzwi i przeniosła pełne niepokoju spojrzenie na Piotra. Nawet nie musiała pytać, co się stało — Piotr rzucił tylko z przekąsem:
— Zuzanna już wyrosła z tych bajek.
Łucja zadrżała, słysząc jego słowa i wymieniła zaniepokojone spojrzenie z Edmundem; oboje wiedzieli, że Piotr i Zuzanna miewali takie dni, w których nie odzywali się do siebie godzinami, a jeśli coś mówili, to zaczynali tym kolejną kłótnię, ale jeszcze nigdy nie dało się wyczuć aż tak silnego napięcia w powietrzu. Nie wróżyło to dobrze rodzinie Pevensie, która chciała w miłej i rodzinnej atmosferze spędzić ostatnie dwa dni wakacji.
— Widzieliśmy się z Kaspianem — powiedział swobodnie Edmund, tym samym przerywając niezręczną ciszę, jaka zapadła w pokoju. Słysząc go, można było uznać, że krótka wymiana zdań sprzed kilkudziesięciu sekund w ogóle nie miała miejsca. — Mówił, że od naszego odejścia z Narnii minęły ledwo trzy lata.
Piotr, niezwykle rady z rozpoczęcia rozmowy, uniósł delikatnie brwi.
— Zaskakujące — powiedział, bardziej do siebie niż do rodzeństwa. — Ostatnim razem, gdy po roku wróciliśmy do Narnii, tam minęło tysiąc trzysta lat, a teraz tylko trzy. Ciekawe, czy to od czegoś zależy?
Edmund wzruszył delikatnie ramionami.
— Aslan nigdy o tym nie wspominał, prawda? Równie dobrze po kolejnym roku mogłoby upłynąć jeszcze więcej, ale chyba się już tego nie dowiemy...
Piotr przyjrzał się uważnie bratu, starając się odkryć powód tak nagłej zmiany jego nastroju.
— Dlaczego? — spytał, a odpowiedzi udzieliła mu Łucja, w której oczach zebrały się błyszczące łzy.
— My też już tam nie wrócimy. To koniec.
Edmund jedynie pokiwał głową, na potwierdzenie jej słów. W pokoju zapadła ciężka cisza, zanim Łucja po raz kolejny się odezwała.
— Może Eustachy się dowie — stwierdziła cicho, starając się ignorować pełne szoku spojrzenie Piotra. Żadne z nich nigdy nie przypuszczało, że ten sam chłopak, który się z nich naśmiewał, przypadkiem usłyszawszy o Narnii, sam stanie się członkiem przygód rodzeństwa w tej niezwykłej krainie. W ciągu tych dwóch lat życie zaskoczyło ich nie raz, wysyłając do pełnego magii świata, a następnie zostawiając w ponurej Anglii.
— Czyli... co takiego się tam wydarzyło? — spytał niepewnie Piotr, a Łucji zaraz poprawił się humor, gdy z entuzjazmem zaczęła opowiadać ich przygody.
Zuzanna siedziała w pokoju, który zajmowała razem z Łucją. Ściany w ich domu były na tyle cienkie, że słyszała całą opowieść młodszego rodzeństwa na temat ich przygód w Narnii. Zbyt wiele razy padło imię "Kaspian", by dziewczyna mogła udawać, że niczego nie słyszała. Ściskała mocno poduszkę, starając się w pełni zapanować nad targającymi nią uczuciami.
Brakowało jej amerykanów. Wszyscy żołnierze, których poznała, byli młodzi i pełni energii. W ich towarzystwie Zuzanna uśmiechała się częściej, niż tego sobie życzyła, ale nie potrafiła nad tym zapanować. To był całkiem inny świat, pełen barw i kolorów. Chwilami miała wrażenie, że cała ta podróż była jedynie snem, zbyt pięknym, by mógł być prawdziwy. I wtedy właśnie nadszedł dzień powrotu i całe szczęście prysnęło niczym bańka mydlana.
Nienawidziła samej siebie za te chwile słabości. Gdy przechodzili przez przejście w drzewie, by dostać się z powrotem do Anglii, przysięgła sobie, że będzie żyć tak, jak tego chciał Aslan. Przysięgła sobie, że będzie czerpała radość z każdego dnia i nigdy nie zamknie się głęboko w sobie. Nie udało jej się. Zawiodła nie tylko Aslana, ale i samą siebie.
Nie chciała zapomnieć tylko i wyłącznie dlatego, że gdy odeszła z Narnii, jej serce rozpadło się na miliony kawałeczków. Pragnęła zapomnieć, by żyć tak, jak jej nakazał Aslan, by pamiętać o swojej rodzinie i właśnie ją stawiać na pierwszy miejscu. I chociaż miała dobre intencje, Piotr nie potrafił jej zrozumieć. Jak zwykle.
Zuzanna obróciła głowę i smutno uśmiechnęła się do stojącej na półce drewnianej figurki. W głębi duszy cieszyła się, że Piotr powstrzymał ją od spalenia pamiątki, żałowała tylko, że ten niewielki kawałek drewna nie mógł jej zapewnić powrotu do Narnii.
Zaczynam nieco nudno, ale akcja się rozkręci, to mogę wam z czystym sumieniem obiecać. Proszę, jeśli czytacie to opowiadanie, skomentujcie — to bardzo motywuje do szybszego pisania. :)